Istnieje kilka zwrotów, słów, wyrażeń w języku terapeutycznym, które przy głębszym wglądzie uznałem za szkodliwe, niebezpieczne, bowiem pozornie tylko opisują rzeczywisty stan rzeczy. Prawda skażona nawet odrobiną fałszu jest bardziej toksyczna i bardziej zwodnicza niż oczywiste kłamstwo, gdyż jest niejako drogowskazem prowadzącym na manowce, który z pozoru tylko wskazuje właściwy kierunek, marnując to, co najcenniejsze dla wędrowca – czas i życie.
Ostatnio moją uwagę przykuła wypowiedź tak zwanego trzeźwiejącego alkoholika, autora szeroko promowanej od połowy minionego roku książki, który stwierdził, że w momencie, kiedy przestał pić alkohol, zyskał mnóstwo wolnego, niezagospodarowanego czasu i, że alkoholik w takiej sytuacji musi znaleźć coś w zamian, coś, co zastąpi picie – coś „zamiast picia.” Do tego jeszcze owo „coś” musi być akceptowalne społecznie. Samo to stwierdzenie jest nieco absurdalne, w naszym kraju bowiem to właśnie picie jest szeroko akceptowane społecznie, w przeciwieństwie do niepicia. Ta sama myśl pojawia się w wypowiedziach niemal wszystkich trzeźwiejących alkoholików, którzy mają dostęp do przestrzeni publicznej – bloggerów, vloggerów, autorów książek. A co Ty o tym sądzisz? Jak Ci to brzmi? Dostrzegasz w tym coś niewłaściwego? Jakąś pułapkę”
Ja – tak, dostrzegam i… przestrzegam. Oraz apeluję: myśl, myśl logicznie, myśl krytycznie.
Po pierwsze zwróciło moją uwagę wezwanie do poszukiwania czegoś akceptowalnego społecznie. Wiesz równie dobrze jak ja, że w Polsce picie jest nie tylko akceptowalne społecznie, ale nawet w pewnych sytuacjach pożądane, jednoczące, w przeciwieństwie do niepicia. Na czym polega ten absurd? Osoba uzależniona, aby wyzwolić się z uzależnienia, musi przede wszystkim uwolnić się z wewnętrznego przymusu robienia rzeczy akceptowalnych społecznie. Punktem odniesienia działań wolnego człowieka w ogóle nie są zachowania „akceptowalne społecznie”, ale zachowania obiektywnie dobre – dla niego i dla innych. Wiele „akceptowalnych społecznie” norm sankcjonowało, sankcjonuje i najprawdopodobniej niestety będzie jeszcze sankcjonować różne formy zła.
Po drugie – rada, by znaleźć coś „zamiast picia”, skłoniła mnie do przyjrzenia się zwrotowi „zamiast”. Co w nim złego? Pozornie nic, ale zauważ, że jeśli wstawiasz kogoś lub coś „zamiast” czegoś innego, to to poprzednie, wciąż istnieje i, więcej, to poprzednie jest pełne, prawdziwe, a to „zamiast” jest niepełne, jest namiastką tamtego. Tamto jest zaledwie odsunięte, przykryte. „Zamiast” zawiera tęsknotę za tym, za tym co było, nadaje przeszłemu rangę wyższą od obecnego. Ile nieszczęścia wnosi owo „zamiast” do wielu relacji! Kiedy ona czy on po rozstaniu się z partnerką, partnerem tworzy nowy związek, w którym on jest „zamiast” tamtego, a ona jest „zamiast” tamtej. Widzisz to? Czujesz obecność tych poprzednich? Czujesz te momenty porównań? Czujesz to zniewolenie przeszłością?
Analogicznie, w przypadku picia czy zażywania innych niż alkohol narkotyków, jeśli wprowadzisz w swoje życie coś „w zamian”, to wspomniane substancje i rytuały związane z ich zażywaniem nadal pozostają częścią Twojego życia, i to tą mocniejszą, bardziej wyrazistą, „prawdziwą” – pomimo faktu, że aktualnie niepraktykowaną.
Rzeczywistość zaś jest taka, że to właśnie Twoje picie, zasypywanie się prochami, kompulsywne, ryzykowne zachowania, w istocie były „zamiast”. Idąc dalej, i zadając sobie pytanie: „co było przedtem? „,”co było prawdziwe?” dochodzimy do wniosku, że każda i każdy z nas wyjściowo byliśmy abstynentami, wyjściowo nie byliśmy niewolnikami tradycji, mód i trendów, opinii innych na nasz temat. Ważna była dla nas wolność, godność i relacje na nich oparte. Zamiast realizacji tych wartości wybraliśmy jednak pozory, doprowadziliśmy, z pomocą środowiska, w tym naszych, tak zwanych „bliskich” oraz tych „blisko-dalekich” do wewnętrznego rozdarcia, opuściliśmy samych siebie, nie postrzegamy siebie jako wartości samej w sobie, nie dostrzegamy, a przez to nie cenimy naszej cudownej pojedynczości. Co zakłamałaś/zakłamałeś? Od kogo, od czego uciekałaś/uciekałeś?
Trzeźwiejący alkoholicy, którzy zamiast picia wstawiają kogoś, coś, to ludzie, których „nowe życie” od samego początku jest związane z piciem alkoholu. Idą w niewłaściwym kierunku, wchodząc w podwójną pułapkę – przyjmując za punkt odniesienia czas swojego picia, rozpoczynają kolejny etap swojego życia jako „nienormalni”, bo według norm, „normalny człowiek pije alkohol, ale z głową”, i – zacytuję tu jednego z uczestników terapii „skazani na niepicie”. Jak Ci to brzmi? „Nienormalny skazaniec”… Ślepi są też na fakt, że przez wiele lat od swoich narodzin do inicjacji byli abstynentami, a to właśnie picie pojawiło się „zamiast”. Alkohol i inne narkotyki tworzą sztuczną przestrzeń – kto zna prawdziwy uśmiech, nie będzie tęsknił do sztucznego grymasu. Tak więc, „zamienił stryjek siekierkę na kijek”. Tyle, że tak naprawdę i kijek, i siekierka były zbędne, bo stryjek pragnął… czule pogłaskać psa.
Wprowadzając zamiennik zamiennika coraz bardziej oddalamy się od oryginału, idziemy w przeciwnym kierunku. Co zatem robić? Powrócić do początku, do czystego źródła, do życia, w którym wyjściowo jesteś wartością, masz czyste i indywidualne talenty, które pomimo swojej kruchości i ulotności możesz rozwijać, w którym wypełniasz dany ci czas na fundamencie niezmiennych, uniwersalnych wartości – godności, wolności, zdrowia i życia. Co to oznacza w praktyce? Twój wybór miejsca, w którym będziesz przebywała/przebywał, pracy, zamieszkania, wypoczynku, rozrywki, wybór partnerki/ partnera, swojego „stada”, oraz ludzi z którymi będziesz szła/będziesz szedł przez życie, będzie dokonywany według probierza, którym jest wyżej wspomniana przestrzeń wartości. To, moim zdaniem, właściwy kierunek. I nic zamiast. Wszystko od nowa.