You are currently viewing Czym jest wybaczenie? Czy wybaczasz?

Czym jest wybaczenie? Czy wybaczasz?

„Nie muszę nikomu niczego wybaczać”. „Tak żyję i tak będę żyć. A co – nie wolno mi?”

W wolności możesz wszystko. Tyle, że nie wszystko jest pożyteczne. Nie wszystko buduje. Wybaczenie to, moim zdaniem, jeden z najważniejszych tematów terapii – także terapii uzależnień i – paradoksalnie – najczęściej w terapii pomijany.  Zajmuje natomiast ważną pozycję w programie 12 kroków (krok 8 i 9) oraz w seminariach czy opracowaniach typu „Cztery kroki radykalnego wybaczenia” i choć zawierają one niewątpliwie istotne informacje, nie jest to pełny obraz zagadnienia.

„Wybaczam Ci, ale nie zapomnę tego, co się wydarzyło. ” „Wybaczam Ci, ale nie zapomnę Ci tego.” Które z tych zdań traktuje o wybaczeniu?

W obiegowej opinii wybaczenie to zapomnienie. Idą c tym tropem, należałoby stwierdzić, że ani pierwsze, ani drugie zdanie nie przekazuje informacji o wybaczeniu. W rzeczywistości, zdanie drugie jest zdaniem o pielęgnowaniu urazy do kogoś, jest zabarwione wizją ewentualnego odwetu, zemsty. Pierwsze zaś przekazuje nam informację, że wybaczenie jest możliwe, pomimo pamięci o czynie, o zdarzeniu, a zatem faktycznie opisuje ono rzeczywistość wybaczenia. Istnieją oczywiście sytuacje, w których możliwa jest niepamięć: śmierć, uszkodzenie mózgu bądź blokada pamięci związana z przeżywaną traumą. Wyparcie, kłamstwa na temat rzeczywistych zdarzeń czy sytuacji nie są natomiast niepamięcią. O co zatem chodzi?

Wybaczenie to akt woli, osobista decyzja, wolny wybór, uruchomienie procesu. „Wybaczam Ci pomimo pamięci o zdarzeniu, o krzywdzie, o stracie”. Wybaczenie to akt, proces jednokierunkowy: od pokrzywdzonej/pokrzywdzonego w kierunku autorki/ autora niewłaściwego, złego działania. Refleksja i ewentualna prośba o wybaczenie ze strony sprawczyni/sprawcy nie jest warunkiem wybaczenia. Sprawcy bowiem mogą żyć bezrefleksyjnie. Mogą inaczej niż pokrzywdzeni przez nich widzieć daną sprawę czy zachowanie. Może też zaistnieć sytuacja, że sprawca zmarł, lub żyje, ale zmienił miejsce pobytu, nie ma z nim kontaktu i choć wydawać by się mogło niemożliwym w obecnym czasie, nie ma profilu na portalach społecznościowych i nie ma dostępu do jego adresu i numeru telefonu. To jednak nie zamyka drogi do wybaczenia.

Kolejny stereotypowy punkt w kwestii wybaczenia to przekonanie, że temperatura, głębia relacji ze sprawcami raniącego czy demolującego czynu „musi” być tak bliska i otwarta jak przed tym przykrym zdarzeniem. To nie jest prawda. Strona poszkodowana ma możliwość podjęcia decyzji w kwestii głębi i bliskości z autorami obiektywnie złego działania, obiektywnie złego zdarzenia.

 Na jakiej podstawie rozstrzygam, co jest obiektywnie dobre, a co złe? Kieruję uwagę na wspomniany już w poprzednich wypowiedziach, wpisach probierz – to znaczy przestrzeń fundamentalnych, niezmiennych wartości, konstrukt złożony nieredukowalny: życie, zdrowie, wolność i godność.  W praktyce życia codziennego najczęściej kierujemy się subiektywną oceną czyjegoś zachowania, odnosimy się do naszej subiektywnej listy wartości, do naszych, subiektywnie pojmowanych granic, naszej, subiektywnej hierarchii wartości.  Bez obiektywnego punktu odniesienia wpadamy jednak w pułapkę budowania „naszej” przestrzeni wartości i hierarchizowania tychże wartości, dostarczając paliwa zjawisku relatywizmu. W takim podejściu do życia, choć może trudno nam to przyjąć, otwieramy furtkę do uznawania, że czyjaś, odmienna albo wręcz diametralnie różna ocena sytuacji może być równoprawna z naszą oceną zdarzenia, bez odniesienia do jakiegokolwiek obiektywnego probierza. W konsekwencji to, co dla mnie jest naganne, niemoralne, nieludzkie – dla kogoś może być pożądanym, właściwym, godnym pochwały. Tym samym doprowadzamy więc rozmontowania istoty oceny moralnej, bowiem gdy nic nie jest już nienaruszalną wartością, wszystko staje się kwestionowalne i możliwe do poświęcenia w imię czegoś, co uznamy za wartość umieszczoną wyżej na naszej prywatnej liście. Tym samym  niepostrzeżenie możemy znaleźć  się w strefie zła, gdzie cel uświęca środki, a drugi człowiek jest przedmiotem, a nie podmiotem naszych działań. Na przykład – rodzina: wierzymy, że realizujemy tę wartość, tworzymy związki, ale kiedy zaniedbamy moralną jakość tych związków,  właśnie rodzina może stać się przestrzenią przemocy, gwałcenia wartości fundamentalnych, naruszania godności, wolności, a tym samym zdrowia i życia.  Kolejnym przykładem jest pokój na świecie, w imię którego eskalują zbrojenia i rośnie liczba krwawych konfliktów zbrojnych lub – zdrowie społeczne, w imię którego deptana jest wolność, godność, a nierzadko zdrowie i życie jednostek.

W psychologii i w terapii pojawiły się wezwania „nie osądzaj”, „nie oceniaj”. Ode mnie natomiast usłyszysz: „osądzaj i oceniaj, ale przy tym nie odnoś się do przestrzeni ustalonych przez samą/samego siebie wartości”, bo -„kimże jesteśmy, aby być sędzią drugiego człowieka?” Nie ma „Twoich” czy „moich” granic – są granice. Nie ma „Twoich czy „moich” wartości – są wartości, tak samo jak nie ma „Twoich” czy „moich” praw człowieka – są prawa człowieka.   Powyższe odnieś także do siebie, kiedy ktoś wrzuca Ci winę, przestępstwo, przekroczenie norm i granic i odnieś sytuację, czyjś osąd do wspomnianego probierza wartości fundamentalnych. Być może obiektywna prawda o zdarzeniu jest taka, że działałaś/działałeś w przynależnej sobie przestrzeni fundamentalnych wartości.

Absolutyzując swój punkt widzenia stawiamy się zatem w roli sędziego. Ma to miejsce wówczas, kiedy nie znamy obiektywnego punktu odniesienia bądź wypieramy jego istnienie. Płynąc na fali emocji zachowujemy się nieodpowiedzialnie, stawiając się ponad drugim człowiekiem.  W przełożeniu na codzienność, za niewłaściwe zachowanie uznajemy zachowanie, które nie tyle narusza przestrzeń wartości fundamentalnych, ale takie, które narusza „moje” granice – granice Kontrolerki/Kontrolera.

Warto zatem podkreślić, że rzeczywiście może zaistnieć sytuacja, w której obiektywnie zostało naruszone czyjeś dobro, a wobec tego sensowne jest rozważenie wybaczenia. Istnieje też jednak, jak widać, sytuacja druga: dobro nie zostało obiektywnie naruszone, naruszone zostało jedynie czyjeś „widzimisię”, czyjaś pycha, czyjeś ego, chęć kontrolowania. W takiej sytuacji nie ma czego wybaczać. Ta myśl nie jest z pewnością łatwa do przyjęcia w relatywistycznym świecie pełnym zranionych egoistów i egocentryków. 

Podsumowując, możliwe jest ustalenie, czy sytuacja rzeczywiście otwiera potrzebę wybaczenia. Jeśli tak, to jeszcze raz podkreślam, że wybaczenie jest aktem woli, w ramach którego strona, której dobrostan został naruszony, podejmuje decyzję „wybaczam”.  Ta decyzja nie jest zawieszona na skrusze strony odpowiedzialnej za owo naruszenie, na jej zrozumieniu przez nią/niego, niewłaściwości popełnionego czynu i wypowiedzianym przez nią/przez niego „przepraszam”. Wybaczenie natomiast otwiera mi możliwość kontynuacji – lub nie – relacji w oparciu o ograniczone zaufanie względem sprawcy. Nie istnieje niejako powrót do „czystej karty”. Myśląc realnie, liczymy się z możliwością powtórzenia przez sprawcę jej/jego zachowania. 

Nazywam zatem rzeczy po imieniu – pamiętam, a także mam prawo do ograniczonego zaufania względem sprawczyni/sprawcy. Mogę wybaczyć i zredukować zaufanie. Mogę wybaczyć i zredukować kontakty do zera.  Te same prawa ma druga osoba.  Jeśli to ja jestem tym, który pragnie wybaczenia i po mojej stronie leży wypowiedzenie „przepraszam, proszę o wybaczenie”, warto nie zapominać o tym, że zrozumienie mojej odpowiedzialności za konkretne, obiektywnie złe zdarzenie nie wymazuje tego zdarzenia i nie musi skutkować tym, że będzie mi wybaczone, nie ogranicza też prawa osoby wybaczającej do zredukowania zaufania bądź zredukowania, względnie zakończenia kontaktów ze mną. Właściwym jest pozbycie się zarówno egoistycznego, egocentrycznego pragnienia usłyszenia od drugiego człowieka „wybaczam Ci”,  jak i równie egoistycznego, egocentrycznego pragnienia usłyszenia od drugiego człowieka „przepraszam”. Sprawa wymaga jednak rozumnego, nieustannego badania nie tylko słów, ale czynów swoich i drugiej strony, wzięcia pod uwagę, że mogę się pomylić, że moje emocje, moje ego wzięły górę nad realnym obrazem sprawy.  Stawka jest bowiem wysoka: pochopne zerwanie niesie ryzyko odrzucenia ważnych relacji z cennymi dla nas ludźmi, zaś nierozsądne niezerwanie niesie ryzyko powtórnego bycia zranionym i skrzywdzonym. Stąd tak istotna jest trzeźwa, codzienna praktyka rentgena duszy, przy nieustannej pamięci o probierzu wartości.

Kłopot z wybaczeniem mają osoby, które nie rozumieją, czym jest, a czym nie jest wybaczenie, nie znają zasad wybaczenia, albo  – niewybaczając – próbują zyskać przewagę nad drugim człowiekiem, budując i potęgując w nim tak zwane „poczucie winy”, tworząc sobie możliwość wyciągania tego zdarzenia przy różnych sytuacjach i używając niewybaczenia jak sideł, pułapki na drugiego człowieka. Przypominam: wybaczenie nie jest niepamięcią. Wybaczenie jest niewypominaniem.

Dodaj komentarz