You are currently viewing „Zapasowy synek, zapasowy tatuś” – o fałszywych rolach

„Zapasowy synek, zapasowy tatuś” – o fałszywych rolach

Poruszyliśmy już temat zacierania granic pełnionych ról oraz konsekwencji, jakie niesie to ze sobą, a niesie, teraz przyjrzymy się rolom fałszywym.

Jak to działa? Obcy sobie ludzie, często w relacji służbowej zaczynają odgrywać wobec siebie role „mamuś”, „synków”, „tatusiów”, „córeczek”. Dzięki temu jedna strona dostaje więej uwagi, dóbr, awansów, pieniędzy niż by wynikało z faktycznej relacji, druga zaś, „rodzic”, w zamian za to otrzymuje uwielbienie, pochlebstwa i władzę nad szerszym zakresem życia „dziecka”, niż by to wynikało z rzeczywistego statusu.

Z czego bierze się zjawisko przekraczania granic ról?

Świadomość własnej niedoskonałości, braku wartości, potwierdzona w różnych zdarzeniach życiowych sprawia, że pojawia się pokusa i potrzeba wyrównania, zrobienia czegoś widocznego, nazywanego dobrym, nagrodzonego w takiej czy w innej formie. Znika z pola widzenia to, że jest to naruszenie norm, bywa, że nieetyczne i niemoralne. Pozostaje nagroda, „lajk”, w wyniku którego czujemy się ze sobą lepiej. Tym bardziej, że żyjemy w świecie, w którym kategorie etyczne wydają się przestarzałe i niepotrzebne. W dłuższej perspektywie jest to jednak niewłaściwe, gdyż jak każde kłamstwo we własnej sprawie niesie ze sobą szereg złych konsekwencji.

Szczególnym przekroczeniem ram roli jest wejście w rolę fałszywego ojca, fałszywej matki, fałszywego syna czy córki: „zapasowi rodzice, zapasowe dzieci”. Zjawisko to pojawia się w przestrzeni innych relacji, cechujących się w normalnych okolicznościach pewnym dystansem i jasnymi granicami: szef / podwładny, kolega z pracy / koleżanka, sąsiad / sąsiadka, przyjaciel / przyjaciółka.

Na czym to polega? Osoba niewypełniająca odpowiedzialnie roli docelowej wchodzi w rolę fałszywą, z jednej strony bliższą, pozbawioną dystansu, a z drugiej – łatwiejszą ze względu na jej istotę – nierówność praw, dominację, relację podziwu i klakierstwa.

Jakie czerpie z tego korzyści? Chociażby poprawę samopoczucia, budowanie fałszywej tożsamości „troskliwego, dobrego, mądrego” we własnych oczach, Dzięki temu człowiek nie musi zająć się jakością swoich relacji, ról pełnionych w prawdziwym życiu i może poprawiać sobie wizerunek informacjami zwrotnymi pochodzącymi od osób pełniących role fałszywe, jak również od osób postronnych obserwujących owe, niby tak poprawne relacje. Co więcej, pozornie nie niesie to ze sobą poważniejszych kosztów w długim dystansie – taką fałszywą relację można przecież w każdej chwili, przy braku satysfakcji lub korzyści, zakończyć, co nie ma miejsca w przypadku relacji rzeczywistych.

Przykład z życia: Ojciec nierozumiejący swojego miejsca w świecie jako człowiek i niemający sensownego, właściwego wzorca ojca traktuje relację z synem jako relację „twórcy projektu” bądź rywalizacji. Nie widzi syna – człowieka. Stawia się w roli Stwórcy: ulepię cię, urządzę ci życie. Takie podejście już na starcie stawia rodzica w sytuacji konfliktu, wojny. Człowiek nie jest bowiem białą kartą, którą rodzice dowolnie zapisują treściami swojego autorstwa. Z drugiej strony następują próby kupowania – nieuprawnione nagrody, deprawacja, będące zadośćuczynieniem za przemoc fizyczną bądź psychiczną. Wcześniej czy później syn wymyka się spod kontroli i prób rzeźbienia. Ucieka fizycznie, wycofuje na emigrację wewnętrzną lub w przestrzeń uzależnień. Relacja staje się toksyczna i ulega rozpadowi.

Na tle relacyjnej porażki, gdy w oczywisty sposób poległem jako rodzic, pojawia się ktoś inny: „zapasowa córeczka”, „zapasowy synek” ( w innych wersjach „zapasowa żona”, „zapasowy mąż, „zapasowa matka”, „zapasowy ojciec”): z tą osobą będę mógła/mógł zrealizować mój projekt. W naszych związkach najczęściej bowiem żyjemy nie z rzeczywistymi ludźmi, ale z naszym wyobrażeniem na ich temat. Może się okazać, że partner odbiega od naszego ideału. Zamiast jednak podjąć rzeczywisty problem i samemu dokonać zmian, idziemy na skróty, na łatwiznę. Unikamy przyznania się do popełnienia błędu – dokonania niewłaściwego wyboru. Uciekamy się do „plastra” – stanu „pomiędzy”, protezy, substytutu. Rozpisujemy scenariusz i obsadzamy ludzi w rolach tworząc sztuczną, iluzoryczną przestrzeń. Życie jednak to nie teatr, a fałsz wcześniej czy później nas dopada, napełniając nasze myśli żalem i goryczą.

Dlaczego?

„Zapasowy synek” czy „córka” z definicji niejako jest „kupiony”. Bywa nim podwładny, podwładna, mający oczywisty interes w dziedziczeniu pozycji czy stanowiska. Może być nim sąsiad, sąsiadka z wolną do obsadzenia rolą pomocnego, szczodrego, zasobnego ojca. Relacja pomiędzy „zapasowym ojcem” i „zapasowym synkiem” jest z natury nierównoważna, handlowa, klakierska, w ukryty sposób przemocowa. Dzięki temu uwielbiany „tatuś” utrwala niezdrowy schemat dominacji i pozbywa się potrzeby poddania swojego życia, relacji z rodzonym synem, głębokiej refleksji. Mało tego – zyskuje argumenty, które może położyć w rozmowie z rzeczywistymi dziećmi: „Jakoś poza wami nikt nie mówi że jestem gburowaty i przemocowy”. „Są tacy, którzy mnie szanują i podziwiają.”

„Zapasowe dzieci”, z oczywistych względów, powodowane konkretnymi potrzebami psychicznymi, życiowymi czy karierowymi, same szukają takich podłączeń, a bywa, że manipulując, realizując swój scenariusz, cynicznie zasysają zapasowych, głodnych atencji rodziców do rozpisanej dla nich roli. Tym niemniej, decyzja o wejściu w tego typu relację nadal pozostaje decyzją obopólną. Dojrzały, świadomy szef, dojrzały rodzic potrafi i ma obowiązek postawić tamę takim zakusom. Co istotne, „zapasowi synkowie” i „zapasowe córeczki”, aby utrzymać wymogi roli, muszą oddać swoją autentyczność i godność, a „zapasowi tatusiowie” i „mamusie” otoczeni są wyjątkowo toksycznym koktajlem pozornej miłości i rzeczywistej, głęboko ukrytej nienawiści. Nie może to pozostawać bez wpływu na ich dobrostan emocjonalny i fizyczny, każdy człowiek bowiem wyposażony jest instrumenty detekcji fałszu i negatywnej energii. Nie zapominajmy, że ukryta, zakamuflowana nienawiść powoduje o wiele gorsze szkody psychiczne i fizyczne niż otwarty konflikt.

Jak by nie było, prawda jest taka, że proteza nigdy nie będzie naturalnym organem. Ktoś, kto ma zdrowe nogi i sięga po laskę, nieuchronnie zacznie kuleć. Po protezy i laski nie sięgają, rzecz jasna, ludzie zdrowi. Takie poszukiwanie jest objawem zaburzenia, które powinno być usuwane u źródła.

Jakie są konsekwencje życia w fałszu?

Rzeczywiste relacje pogarszają się coraz bardziej, w miarę rozwoju podbijanych przez podchlebiające „tatusiom” „fałszywe dzieci” złych nawyków bezkrytycznego traktowania siebie samego. Może to mieć konsekwencje życiowe, o czym przekonują się otoczeni pochlebcami rządzący, tracący czujność i obsuwający się w obszar kolejnych błędnych decyzji. Prawdziwe dzieci oddalają się tymczasem coraz bardziej, bywa, że ścigane poczuciem winy „przecież wszyscy mówią, że mój ojciec to świetny facet, chyba to ja jestem jakiś nienormalny”, a bywa, że same szukające chętnych „zastępczych rodziców”. Tu często pojawia się przestrzeń działania innych osób szukających dominacji i poklasku, jak również, po części, nieodpowiedzialnych terapeutów.

Z drugiej strony, stopniowo, nieuchronnie dociera do nas prawda o tym, że fałszywe role są iluzoryczne. Bywa, że jest to nam wprost oznajmiane. Wcześniej czy później uświadamiamy sobie, że oto jesteśmy używani jako narzędzie do realizacji czyjegoś planu. Wtedy, bywa, że w rozgoryczeniu zaczynamy mówić o ludzkiej niewdzięczności, zapominając, że wcześniej kupowaliśmy bezkrytyczne uwielbienie, podziw, uległość i godność drugiego człowieka w zamian za „fałszywie ojcowskie” wsparcie i korzyści. Rozwiązanie tego typu było też wyjściem prostszym – można było „spijać śmietankę” relacyjną niejako bezkosztowo, bez długofalowych konsekwencji Zawsze przecież można wyjść z fałszywej roli.

Jak widać, wejście w zaklęty obieg fałszywych ról skutkuje powielaniem schematów przez kolejne osoby dramatu. Fałszywe dzieci przejmują rolę fałszywych rodziców dla kolejnych fałszywych dzieci. Kłamstwo rodzi kłamstwo. Czy można to przerwać?

Dodaj komentarz